Te przyjemności są na ogół zarezerwowane dla tych, którzy za nie płacą. Jednak takie chwile zdarzają się i załodze. Każdy, kto pracuje na jachtach ma garść tego typu wspomnień.
Wracaliśmy z czarteru. Płynęliśmy z Minorki, małej wyspy na Balearach na jej większą siostrę, Majorkę. Goście polecieli do domu z Minorki swoim prywatnym jetem, więc na łodzi było tylko nas czworo – załoga. Pogoda była wymarzona, sierpniowe słońce grzało jeszcze na cały regulator, ale lejący się z nieba żar łagodziła przyjemna bryza od morza. Do następnego czarteru mieliśmy cały tydzień, więc nie musieliśmy się spieszyć.Płynęliśmy sobie powoli, delektując się widokami, ja opalałam sie na górnym pokładzie i byłam całkowicie usatysfakcjonowana moim zyciem w tym momencie.
Nagle przez radio odezwał się donośny glos kapitana wyrywając mnie z błogiego letargu. „Jest plan, żeby zatrzymać się na lunch w pobliskiej miłej zatoczce. Możemy popływać, a potem zjeść i zrobić małą siestę. Oczywiście to znaczy, że dopłyniemy do mariny dużo później, ale czy komuś się spieszy?” – kapitan przekrzykiwał trzaski radia i silnik jachtu i raczej nie oczekiwał odpowiedzi. Wobec braku sprzeciwów obrał kurs na zatokę.
Kiedy tam wpłynęliśmy naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Zatoczka cała otoczona była górami z wąskim gardłem wychodzącym w morze. Mała plaża była pusta, żeby się na nią dostać trzeba było przejśc przez góry. Było cicho i przytulnie.
Nie na długo, zakotwiczyliśmy i ciesząc się jak dzieci pobiegliśmy wszyscy na platformę do pływania skakać do przezroczystej, lazurowej wody. Kto dalej, kto wyżej, chłopaki prześcigiwali się w popisach. Wyciągnęliśmy SEABOBy, podwodne skutery i zaczęliśmy się nimi ścigać robiąc przy tym mnóstwo hałasu, rozpryskujac wodę na wszystkie strony, a ja dodatkowo starając się nie zgubić dolnej części bikini przy tych prędkościach.
Porzuciłam Seaboba, widząc, że nie sposób jest utrzymac na nim garderobę we właściwym miejscu. Popłynęłam o własnych siłach zwiedzać zatokę, ciesząc się kolorem wody i możliwością przebywania w tak pięknym miejscu bez tłumu ludzi dookoła. Rzadki widok na europejskich plażach w środku lata.
Wróciłam na łódź akurat na czas, by pomóc naszemu meksykańskiemu kucharzowi przygotować dla nas lunch. Moje ulubione wspaniałe ceviche z zapasów pozostałych po gościach. Nakryliśmy do stołu na tylnim pokładzie. Otworzyliśmy butelkę całkiem nietaniego wina, które również zostało z czarteru i zasiedliśmy do stołu delektując się wszystkim, co mieliśmy: egzotycznym jedzeniem, niesamowitymi widokami, doskonałym winem i naszym towarzystwem. Dzień był idealny, a humor poprawiał nam również tysiąc euro, które każde z nas dostało jako napiwek po tym czarterze. Ja dodatkowo cieszyłam się, że udało mi się kupić piękną sukienkę dla mojej siostry w moim ulubionym butiku na Minorce. Potem przyszedł czas na małą siestę. Na Majorkę dotarliśmy w promieniach zachodzącego słońca.
Nie, nie jest to dzień jak co dzień, gdy się pracuje na jachtach. Teprzyjemności są na ogół zarezerwowane dla tych, którzy za nie płacą. Jednak takie chwile zdarzają się i załodze. Każdy, kto pracuje na jachtach ma garść tego typu wspomnień i one już na zawsze z nami zostaną.
Jeśli też chcesz mieć takie wspomnienia zarezerwuj już teraz darmową Sesję Odkrywczą i zobacz czy nadajesz sie do pracy na superjachtach i jak mogę Ci pomóc sie na nie dostać.